Trekking w środku raju-cyrk Mafate( Reunion) część IV

Dzień czwarty-Roche Plate-La Nouvelle

Podobnie jak w innych miejscach , tutaj także mam dwie opcje dotarcia do następnego punktu mojego trekkingu.

1 Trasa do La Nouvelle przez Trois Roche- gdzie jest piękny wodospad- czas przejścia wg tabliczki 5h 30 min

2. Trasa do La Nouvelle przez Fond de Mafate – wg oznaczeń 4h.

Przez chwilę miałam dylemat , jednak , gdy wzięłam poprawkę ,że trasa nr 1 może mi zając nawet do 8h , nie odważyłam się samotnie zaryzykować , szybko się zmierzcha – koło 18. 30h , więc to także warunkuje planowanie . W dniu dzisiejszym pogoda także nie rozpieszcza , jest pochmurnie i momentami lekko mży. Pierwsza część trasy to dojście do szczytu zwanego Le  Bronchard-1200m . Jest to dość łatwy odcinek , gdyż wychodzę z poziomu 1100m. Po dojściu na szczyt , rozpoczyna się schodzenie w dół do koryta rzeki ,tu stykam się pierwszy raz z wąską ścieżką biegnącą wysoko bez zabezpieczenia barierką, odcinek jest króciutki , jednak trzeba uważać by nie dostać zawrotu głowy patrząc w dół.

widok z Le Bronchard

Tym razem czeka mnie przeprawa przez rzekę ,aż 3 razy , pierwsze dwa idą dość sprawnie, jednak w ostatnim  miejscu napotykam trudności-woda sięga  mi prawie po pas ,a do tego nurt jest dość rwący-muszę uważać by nie wpaść z plecakiem do wody.

Gdy już udało mi się przeprawić przez rzekę , czeka mnie wejście podwójną drabiną po skałach , by kontynuować szlak.

na szlaku w stronę La Nouvelle

Od tego momentu szlak wiedzie cały czas pod górę serpentynami . Pewno nie byłoby w tym nic specjalnego , gdyby nie fakt ,iż część trasy pokonuję się idąc skalną ścieżką , około pół metra szeroką trzymając się jedynie od wewnętrznej strony liny, która jest przytwierdzona do skały .Od zewnętrznej  strony nie ma żadnego zabezpieczenia , im wyżej tym przepaść bardziej przerażająca. Skłamałabym , gdybym powiedziała ,że nie czułam strachu. Na Maderze miałam do czynienia z czymś podobnym ( tyle ,że wówczas chodziłam po zamkniętym szlaku) , tu czułam jeszcze mocniej , iż balansuję nad przepaścią. Wyglądało to mniej więcej jak niżej , tyle ,że nie widać na zdjęciu dokładnie dużej przepaści w dół.

balansując nad przepaścią

Gdy już skończyły się podejścia z linkami, zaczęły się masowe sieci pajęcze, niezliczona ilość czarnych pająków pod którymi musiałam przejść. Dopiero w końcowym odcinku mogę iść spokojniej , roślinność jest coraz bujniejsza i ścieżka dość mocno zarośnięta. Zaczyna także znów mżyć , znów ubieram poncho , okazało się mocno przydatne. W końcu docieram do La Nouvelle , które jest położone na wysokości 1400m . Jest to dość duża wioska , jest tu kilka sklepików i nawet jakieś bary. Czuję się już blisko cywilizacji .Dzięki temu nie muszę czekać do 19h na kolację w schronisku , ale jeszcze przed dojściem do niego , korzystam z oferty jednego z barów. Ceny przystępne , od kwoty 15 eur można nawet płacić kartą, choć połowy dań z karty nawet nie mają.

La Nouvelle

Moje schronisko tutaj to Jessica Oreo , za kościołem i tuż przy boisku piłkarskim.Jestem dziś tu jedynym gościem . Dostaję czysty i dość ładny pokoik , łazienka też w porządku z ciepłą wodą. Tutaj też przypada mi w udziale najsmaczniejsza kolacja  na szlaku , właściciel mówi nawet średnio po angielsku , więc także trochę pogadaliśmy sobie.

schronisko Jessica Oreo

Po nocy w schronisku , zostaje mi ostatni etap mojej wędrówki – trasa do Col de Boef -najkrótszy odcinek , ale zarazem o najwyższym punkcie wysokościowym -2011m. Pogoda od rana też nie rozpieszcza , znów mży ,zaciągam więc swoją kapotę przeciwdeszczową .Niestety od początku zaczynam ” lewą nogą” gubię szlak i błądzę przez 2h w jakimś lesie, a wszystko dlatego ,że w jednym miejscu nie zauważyłam tabliczki , a potem pytając kogoś o drogę zostałam źle pokierowana- pewno jakąś drogą na skróty. Widząc ,że nic z tego nie będzie wracam do punktu wyjścia do wioski i w końcu znajduję zagubiony szlak. Jest już 11 h i  dopiero teraz zaczynam właściwą trasę,wg tabliczki to 2h10min  , mnie zajęło 3h. Szlak rozpoczyna się ostrym podejściem pod górę ograniczonym do drewnianych stopni , więc musze robić sobie odpoczynki po drodze. Buty mam całkowicie przemoknięte, więc też ciężko mi się w nich chodzi , to pierwszy dzień, gdy tak intensywnie pada w czasie mojej wędrówki. W końcu dochodzę do równiny Plain de Tamarind , jak sama nazwa mówi jest pełna drzew tamaryndowca , z którego robi się ciekawą pastę , która może być dodatkiem do dań np. typu curry i nie tylko. .Zaczyna też wychodzić słońce , więc najbliższe chwile zapowiadają się przyjemnie. Dziś też mijam największą liczbę ludzi na szlaku , są to zarówno turyści , którzy np. zrobili sobie 1- dniowy wypad do cyrku Mafate, ale też mieszkańcy La Nouvelle , którzy na plecach przynoszą z pobliskiego Beliere różne towary .

wędrując przez pola tamaryndowca

na równinie tamaryndowców

Po przejściu równiny znów kontynuję wchodzenie pod górę , wraz z wysokością pogoda znów się pogarsza , znów mocno pada , jest mgła i jest to pierwszy dzień , gdy mimo odzieży termicznej jest mi chłodno.  Gdy dochodzę na szczyt jestem trochę rozczarowana , jest tabliczka ze szczytem , ale obok pełno śmieci .

Col de Boef

Do parkingu jest stąd pieszo jakieś 15-20 min , przy parkingu jest także przystanek autobusowy, jednak częstotliwość  to 2 autobusy na dzień , rano i popołudniu. Jest też mini bar z napojami i słodyczami. Dalej pada , a do samego Beliere jest min 2h pieszo , kierując się impulsem zagaduję jednego Francuza , gdzie jedzie i czy mogłabym się z nim zabrać. Nie mam w zwyczaju jeździć na stopa , jednak jestem zmęczona , zmarznięta i przemoknięta. Ostatecznie podwozi mnie aż do samej mieściny , gdzie mam swój bagaż, więc zostaje mi jedynie 300m pieszo , super , szczęście się uśmiechnęło do mnie.

Po przebraniu się , mąż właścicielki  hostelu , przygotowuje mi znów pyszne danie wege , palce lizać. Po tylu dniach z plecakiem , apetyt dopisuje . Następnego dnia już wracam do stolicy Saint Dennis, niewielkie zwiedzanie , bo za wiele też nie ma co i powrót do Polski.

Wszystko przebiegło zgodnie z planem no i wróciłam cała i zdrowa co najważniejsze.

Ten wpis został opublikowany w kategorii REUNION 2017 i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz